Sunday, February 7, 2016

Coś

Było głodne. Więc wstało. COŚ ruszyło na żer. Wszystko co żyło w lesie, rzuciło się do ucieczki. Na ślepo, bez ładu ani składu, zwierzyna ruszyła w cztery strony świata, byle znaleźć się jak najdalej od CZEGOŚ.
-...- Pomyślało COŚ i ruszyło przed siebie.
Rwana w strzępy wielkimi pazurami ziemia drżała przy każdym kroku, gdy COŚ leniwie parło do przodu.
Nigdy się nie spieszyło, bo nawet nie wiedziało co to pośpiech. Nigdy się nie denerwowało, bo zawsze panowało nad sytuacją. Ale czasem bywało smutne albo tylko wyglądało jakby było. To była właśnie jedna z tych chwil.
-...- powiedziało coś i gdyby miało znajomych wiedzieliby, że jest niezadowolone.
COŚ pamiętało mgliście swoją przeszłość. Przeszłość, w której jadło i spało. Będąc dokładnym, COŚ pamiętało mgliście zeszły czwartek. Zeszły czwartek za to zapamiętał coś o wiele wyraźniej – choć wolałby całkiem zapomnieć. Jak każdy zresztą w kogo pobliżu pojawiło się olbrzymie pięćdziesięcio tonowe... no... COŚ, którego nie da się nawet opisać, bowiem jest tak straszne, że każdy kto je zobaczył, doznawał pomieszania zmysłów. Tak przynajmniej twierdzili ci, których dobry znajomy kolegi ich najlepszego przyjaciela widział COŚ a potem zwariował i już do końca życia chciał tylko słuchać koloru pomarańczowego i wąchać cyfry.
Gdyby COŚ miało się samo opisać, zapewne powiedziałoby:
-...?
COŚ w tym czasie dotarło do miejsca przeznaczenia. Rozpoczęło polowanie, zaczajone w krzakach (w miarę możliwości) okrążało niczego nieświadomą ofiarę. Coś zawsze wkładało w polowanie wiele wysiłku, używając lat doświadczenia i wszystkich nabytych umiejętności. W końcu od polowania zależy przeżycie. Dobrało odpowiedni krzak jako kamuflaż. Ustawiło się od zawietrznej. Na koniec przywarło do ziemi, sprężając się do skoku. Nie mogło pozwolić sobie na bojowy okrzyk by nie spłoszyć ofiary, więc musiało zadowolić się jedynie stłumionym „...!”.
Skoczyło! Ofiara była bez szans! Jednym potężnym kłapnięciem masywnych szczęk Coś porwało dorodną koniczynkę, następnie przeżuło ją dokładnie i cichutko beknęło.
Niedługo później było z powrotem w jaskini. COŚ najedzone i zadowolone, zwinęło się w kłębuszek, leciutko sapnęło i już znowu spało.

No comments:

Post a Comment