Saturday, May 21, 2016

Kryzys Twórczy

Kryzys trwa od dawna. Nie pamiętam już, jak długo nie jestem w stanie niczego napisać. Powoli zaczynam mieć dość pojedynków ze sobą, wojny z własną niemocą.
Odpalam papierosa. Głęboko zaciągam się wonnym, gryzącym dymem, wpatrując w uporczywie migającą pionową czarną kreskę w lewym górnym rogu wirtualnej kartki. Wydycham dym. Przekręcam głowę powoli, w lewo i w prawo, aż kości karku odpowiadają pyknięciem.
‑ No, dobra... - szepcę sam do siebie.
Układam dłonie na klawiaturze, kontynuując pojedynek na spojrzenia z monitorem. Patrzę na niego, a on zdaje się patrzeć na mnie. Przebieram palcami, ale nie wciskam żadnych klawiszy. Siedzę. Pozwalam, by myśli płynęły wolno. Nic. Pustka. Włączam przeglądarkę, sprawdzam kilka znajomych stron. Szukam inspiracji, relaksu, czegokolwiek, co pomoże mi zacząć.
Odpalam kolejnego papierosa. Za dużo palę. Minimalizuję przeglądarkę i wracam do pustej strony Worda. „Mgła spowiła wszystko”, zapisuję, po czym przyglądam się temu zdaniu przez dłuższy czas, jakby było w obcym języku.
‑ I co, kurwa, z tego, że spowiła wszystko? - pytam sam siebie.
Boże, ależ wkurwia mnie ta migająca kreska. Dzwoni telefon. Odbieram, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
‑ Co? - pytam nieobecnym głosem.
‑ Pan auto sprzedaje? - odpowiada mi gruby głos po drugiej stronie.
‑ No.
‑ A coś więcej byś pan powiedział o tym aucie? - burczy mój rozmówca.
‑ Ma cztery kółka i silnik. Kierownica gratis.
‑ Co? - pyta zdziwiony baryton.
‑ Gówno - odpowiadam i rozłączam rozmowę.
‑ Co za pajac - dodaję na własny użytek, chociaż nie jestem pewny, czy mówię o sobie, czy o nim.
Patrzę znowu w ekran.
‑ O co mi chodziło z tą mgłą?
Sięgam po papierosa. Za dużo palę. Patrzę się na laptopa, niczym na śmiertelnego wroga. Nic. Kurwa, chociaż auto mogłem sprzedać, bo z pisania to chyba jednak nie wyżyję. Siedzę.
‑ Mgła spowiła wszystko... - mówię na głos, jakby mi to miało pomóc. – Tylko co, kurwa, z tego, że spowiła wszystko?! - krzyczę.
Trochę mi lepiej. Pokazuję monitorowi środkowy palec. Uśmiecham się pod nosem, zadowolony z siebie i zapalam papierosa. Czas mija nieubłaganie a na monitorze wciąż tylko jedno zdanie i ta zasrana migająca kreska. Tym razem to jej pokazuję środkowy palec. Nie poprawia mi to już jednak nastroju. Wręcz przeciwnie, trochę mi głupio. Dzwoni telefon.
‑ Co?
‑ Co słychać, synku? - Rozpoznaję głos mamy.
‑ Zależy, gdzie ucho przyłożysz...
‑ Do ciebie przykładam... - odpowiada, siląc się na wesoły ton głosu.
‑ To za blisko mnie stoisz.
‑ Synku...
‑ Co?
‑ Jadłeś coś dzisiaj?
‑ Mamo... - rzucam zirytowany.
‑ Jadłeś?
‑ No.
‑ A co?
Wytężam wszystkie siły, by nie powiedzieć „gówno” i się nie rozłączyć.
‑ Nie wiem, nie pamiętam.
‑ Jak to nie pamiętasz? - Mama, nie daje za wygraną.
‑ Mamo, zajęty jestem...
‑ A co robisz?
‑ Sram.
‑ Jesteś obrzydliwy. Na razie.
‑ Pa... - odpowiadam i się rozłączam.
Mam trochę wyrzutów sumienia, ale z doświadczenia wiem, że miną. Zapalam papierosa. Za dużo palę.
‑ O co mi, kurwa, chodziło z tą mgłą?
Sięgam do szuflady. Wyciągam butelkę taniej whisky i zeszyt z notatkami. Przewracam strony i popijam rudą berbeluchę, spoglądając co chwila na monitor.
‑ Mgła to tylko metafora... - szepcę i czuję, że za chwilę w mojej głowie dokona się przełom.
Dzwoni telefon.
‑ Co?!
‑ Witam pana. Dzwonię z organizacji walczącej z rakiem piersi, czy chciałby pan wspomóc nasze dążenia do...
‑ Droga pani! - przerywam jej. - Proszę nie zrozumieć mnie źle. Cel macie szczytny i jestem wielkim fanem cycków, ale sam jestem ze szczętem spłukany, więc nic wam nie dam.
‑ Gbur! - krzyczy piskliwie i się rozłącza.
‑ Dobrze... - mruczę, odpalając papierosa i pociągając łyk z butelki. - „Mgła spowiła wszystko”. Mgła jest metaforą... O co mi, kurwa, chodziło z tą jebaną mgłą?!
Mam dość. Wyłączam komputer. Wyłączam telefon. Gaszę papierosa i kładę się spać. Zapadam w głęboki, niespokojny sen.
Jestem w swoim samochodzie, siedzę na miejscu pasażera, a prowadzi jakiś łysiejący tłuścioch. Grubym basem zadaje mi durne pytania odnośnie auta:
‑ A przebieg jaki? Dwie stówy wyciągnie, nie? Wspomaganie jak? Ile pan możesz zejść z ceny? Łożyska tłumika w porządku?
Nie odpowiadam na żadne z nich, bo mam pełne usta jedzenia. Na tylnym siedzeniu jest moja mama. Trzyma na kolanach wielki piknikowy koszyk i wyciąga z niego coraz to inne przysmaki. Bułki, ciastka, placki, wątróbkę, całego pieczonego kurczaka. Wszystkie te specjały rzuca mi na kolana i krzyczy, żebym jadł. Więc jem.
Patrzę przez okno, a tam na niebie zamiast ptaków są piersi. Całe stada skrzydlatych cycków. Wirują wokół samochodu, głośno kracząc wronimi głosami: „Daj! Daj!”. Nagle wszystko spowiła mgła.
‑ O co, kurwa, chodzi z tą mgłą? - myślę i odpalam papierosa.
Budzę się w środku nocy zlany potem. Muszę przestać pić... albo pisać.

No comments:

Post a Comment